sobota, 28 marca 2015

Z wielkiego miasta na głęboką prowincję


Ronnie Miller jest typową dziewczyną z wielkiego miasta, konkretnie z Nowego Jorku. Ma zaledwie siedemnaście lat. Przed trzema laty jej rodzina została rozbita, kiedy ojciec odrzucił życie wielkomiejskie, nie chciał kontynuować kariery i przeniósł się do małego miasteczka na głębokiej prowincji. Jest tam prostym pianistą i działa w komitecie budowy miejscowego kościoła. Ronnie wini go za rozpad całej rodziny i nie chce mieć z nim nic wspólnego. Nie utrzymują żadnych kontaktów, nawet nie rozmawiają ze sobą. Aż do czasu. Przychodzi lato i matka wysyła Ronnie razem z jej młodszym bratem na wakacje do ojca. Zapowiada się, że będzie to czas wyrwany z jej życiorysu. Co można robić w takim prowincjonalnym miejscu? Nie ma tam przyjaciół, nie ma nocnego życia, nie ma modnych sklepów. Najgorsze jeszcze przed nią? Zobaczymy. Małe miasteczka też mają swój urok, chociaż trzeba go odkrywać, ponieważ nie jest on aż tak oczywisty, jak mogłoby się wydawać. Podkreślmy, że bynajmniej nie jest to książka tylko dla młodzieży.

piątek, 13 marca 2015

Żelazne mięśnie


Zdrowy tryb życia jest jak najbardziej na wyciągnięcie ręki każdego z nas, trzeba tylko trochę się wysilić. Najczęściej trzeba tylko trochę, wcale nie jakoś bardzo mocno, zmienić swoje codzienne przyzwyczajenia i znaleźć dodatkowo trochę czasu na ćwiczenia fizyczne. Najczęstszym problemem jest to, że tak naprawdę nie wiemy, jak się za to zabrać. Tutaj z pomocą przychodzi nam Ola Żelazo.
    Sensem książki nie jest narzucenie nam określonego rygoru treningowego czy zmuszenie nas do wysiłku w określonych ramach czasowych. Dostajemy tutaj raczej pomysły na ćwiczenia, które zostały wzięte z bardzo różnych obszarów fitness. Spośród 200 możliwości można wybrać coś dla siebie tak, by uzyskać zakładany efekt. Do tego dochodzi jeszcze 60 przepisów kulinarnych, które też nie mają za zadanie zmienić naszej diety, ale zastąpić pojedyncze jej części w sposób nastawiony na poprawę naszego sposobu odżywiania. Skala zmian zależeć będzie tylko od nas i sami zdecydujemy, czy chcemy wielkiej rewolucji czy tylko niewielkich korekt.

czwartek, 12 marca 2015

Reedycja ważnej książki


„Wszyscy na Zanzibarze” to pozycja science-fiction powstała w czasach wielkiego moralnego niepokoju pisarzy zachodnich, która nastąpiła wraz z wejściem w dorosłe życie tak zwanego pokolenia Boomers. Były to czasy, kiedy człowiekowi wydawało się, że kontroluje całą planetę, wzrost tempa zużywania surowców naturalnych był miarą tempa nawet nie wzrostu, ale ogólnie rozwoju gospodarczego. Pisarze zauważyli, że szalejący konsumeryzm i brak jakiegokolwiek poszanowania dla przyrody może się źle skończyć dla całej ludzkości. Właśnie taką histeryczną wersję przyszłości przedstawia nam John Brunner w swojej książce. Sęk w tym, że Brunner straszył przeludnionym światem liczącym sobie 7 miliardów ludzi. Na dzień pisania recenzji jest nas niewiele ponad 7 miliardów i jakoś się świat nie zawalił. Książkę warto potraktować jako ciekawy punkt wyjścia dla rozmowy o przyszłości i naszego miejsca we wszechświecie, ale z dzisiejszej perspektywy możemy być już trochę spokojniejsi, niż autor w swej książce.