Żyjemy w niezwykłych czasach. Świat stoi przed nami otworem. Jeśli dysponujemy odpowiednią ilością gotówki oraz dobrym zdrowiem możemy podróżować praktycznie po całym świecie – zwiedzać, poznawać, dotykać. Zwiedzamy nowe kraje, zachwycamy się nieznaną nam dotąd kulturą, sztuką, architekturą. Często jednak zapominamy, że tuż obok pięknych, turystycznych bogatych miejsc żyją ludzie nierzadko w biedzie i cierpieniu. Właśnie o tym jest nowa książka Wojciecha Tochmana „Eli, Eli”, która ukazała się nakładem Wydawnictwa Czarne.
Autor na kartkach swojego podróżniczego reportażu zabiera nas na Filipiny. Pokazuje nam jednak inną stronę podróży – mniej piękną i atrakcyjną. Uświadamia czytelnikom przerażający fakt - na Filipinach żyją obok turystów ludzie w strasznej biedzie – żyją w slumsach, na brudnych ulicach, na cmentarzach Manili.
Dużym atutem i walorem książki są zdjęcia. Fotografie te w znakomity sposób uchwyciły emocje, atmosferę świata o którym mówi autor na karkach „Eli, Eli”. Zdjęcia są fascynującym dopełnieniem tekstu – bez nich książka ta nie była by tak wyrazista i wymowna, nie działała by w tak mocny sposób na ludzką podświadomość.
Jest to bez wątpienia książka o cierpieniu – o codziennym życiu na Filipinach. Jest to jednak także książka o nas – o turystach, którzy z dalekich krajów przyjeżdżają do tego miejsca i nie zauważają często przykrej i smutnej teraźniejszości ludzi żyjących w tym rejonie. Podróżując po różnych państwach chętnie podziwiamy to co piękne i estetyczne – zapominając, że prawdziwy realistyczny obraz kraju to nie tylko to co ładne i zachwycające.
Książka ta to wspaniała lektura zarówno dla miłośników dobrego reportażu, jak i podróżników, którzy pragną spojrzeć na Filipiny trochę z innej niż zazwyczaj strony.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz