czwartek, 16 października 2014
Tygrys pod flagą niemiecko-polską
Może warto zacząć od tego, że Dariusz Michalczewski został dożywotnio zdyskwalifikowany przez polski związek bokserski za to, że przyjął obywatelstwo niemieckie. Dla młodego, dwudziestoletniego boksera była to jedyna szansa, by stać się prawdziwym bokserem, a nie tylko kolejną polską gwiazdą boksu ze wspaniałym wynikiem amatorskim i medalami na olimpiadach, które jednak zdobywane były w starciach z nic nie znaczącymi przeciwnikami, a częściej z dobrymi bokserami na progu prawdziwej kariery. Michalczewski, biednych chłopak z Gdańska, chciał spróbować. Wolał być biedakiem wśród królów niż królem wśród ślepców. I jak sam mówi, granica pomiędzy sukcesem i dnem była bardzo cienka. Wielu z jego kolegów lądowało pod mostem.
W swojej biografii Dariusz Michalczewski często mówi o szczęściu jako o głównym elemencie, dzięki któremu trafił na szczyt, a teraz z powodzeniem zajmuje się biznesem oraz działalnością społeczną. Oczywiście szczęście jest tylko zjawiskiem, które obserwujemy w chwili, kiedy dobrze przygotowany człowiek trafia na interesującą okazję. Dariusz Michalczewski wszystkie okazje w swoim życiu wykorzystywał, także na niwie osobistej, która niestety nie była wolna od różnych perturbacji.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz